poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział siódmy

Cóż by wam powiedzieć? Nadal nie jestem geniuszem, fabuła nadal naciągana, ale myślę, że jest lepiej. MIŁEGO CZYTANIA! :)
_______________________________
      Przyjaciele zbliżyli się do drzwi, z których wydobywał się ten dziwny dźwięk. Był chłodny, ale  piękny i czysty.
- Wchodzimy? – zapytała Andy.
- No wejdźcie – odpowiedział głos.
     Annie dotknęła ciężkie drzwi i pchnęła do przodu. Otworzyły się szeroko. Dziewczyna ujrzała przed sobą kraty, rozciągające się od ściany do ściany. Za nimi stało krzesło, na którym siedział… Anioł. Tyłem. Tylko wyglądał inaczej.. .Skrzydła miał brudne i oklapnięte. Biała szata powoli się szarzała, a w niektórych miejscach, materiał był poszarpany. Śnieżnobiałe włosy sterczały w każdą stronę.
     Cała trójka stała, jak wryta wpatrując się w plecy Anioła.
     Krzesło zaczęło się powoli obracać. Nagle ujrzeli poharataną i posiniaczoną twarz Anioła, na której usadzone były oczy koloru błękitnego. Wyglądające jak niebo. Śliczne, bezchmurne niebo.
     Gee z krzykiem wybiegł z pokoju.
- Ty tchórzu! – krzyknęła Andy i pobiegła za Gerardem.
      Annie obejrzała się za przyjaciółmi, a potem znów wzrok przerzuciła na Anioła. Nie czuła strachu. On ją nie przerażał.
- Nie boisz się?  - zapytał.
- Nie – odpowiedziała spokojnie.
- To zacznij – Anioł wstał, wyciągnął rękę i chwycił dziewczynę za szyje.
      Jego zimne palce wbiły się w delikatną skórę Annie, a paznokcie narobiły siniaki. Przerażona chciała się wyrwać, ale to tylko wzmacniało ucisk.
- Puść mnie! – wyjąkała słabiutkim głosikiem.
- Boisz się? –zapytał Anioł, kiedy ona przytaknęła, rozluźnił palce i oddalił dłoń od Annie.
      Dziewczyna upadła na ziemię. Posadzka była lodowata. Podniosła drżąca ze strachu dłoń i przysunęła do szyi.
- Słuchaj… - zaczął Anioł, ale Annie podniosła się i wybiegła za drzwi.
      W pokoju opadła na łóżko. Przyłożyła lekko palce do szyi i poczuła piekący ból. Szybko odsunęła dłoń. Zakryła się kołdrą, żeby słuchać tylko głosów dziewczyn będących w pokoju. Lerninne i Emily układały puzzle, Alishia i Caroline robiły sobie na zmianę fryzury, rozmawiając przy tym cały czas, a Sarah czytała „Księcia Niebieskiej Krwi”. Pośród głosów i dźwięku przewracanych stron w książce, Annie usłyszała kroki. Po chwili ktoś wszedł do pokoju z hukiem, robiąc przy okazji małe zamieszanie. . Dwie osoby, z czego jedna przewróciła małą walizkę.
- Widziałyście Annie? – dziewczyna rozpoznała głos Andy.
    Potem nie wiedziała, co się dzieje. Zdołała usłyszeć jedynie, że ktoś podchodzi do jej łóżka. Nagle kołdra zniknęła i Annie ujrzała płomiennorudą czuprynę Gee.
- Tu jesteś – oznajmił i uśmiechnął się.
- Co? – nie chciała by brzmiało to niemiło, ale była rozwścieczona i roztrzęsiona.
- Możemy pogadać? – zapytał, a Annie przytaknęła.
     Wstała i wraz z dwójką przyjaciół zeszli na dół. Pokój był pusty. Wszystkie dziewczyny siedziały w pokoju, Frank i Luke grali w siatkówkę na dworze, Michel oglądał i komentował ich mecz, Leo czytał na ławce pod jabłonią. Pogoda była piękna. Świeciło słońce, a jasne włosy Lea lekko powiewały z podmuchami wiatru. Przerwał czytanie, wstał, zerwał jabłko i otarł o sweter. Znów usiadł i już miał zanurzyć piękne, perłowe zęby w owocu, kiedy spojrzał w okno i ujrzał Annie. Dziewczyna uśmiechnęła się, a on zamknął książkę i poszedł gdzieś indziej.
- Leo zawsze się tak zachowuje? – zapytała Annie.
- Zazwyczaj – odparł Gee i usiadł na jednym z foteli – usiądźcie.
     Dziewczyny zajęły siedzenia naprzeciw chłopaka. Dzielił ich jedynie stół z wazonem, w którym stały uschnięte róże.
- Co się stało.. – Gerard przełknął głośno ślinę – tam.. U Anioła..
- Ja.. – Annie próbowała ułożyć sobie wszystko w głowie – on..
- Powiedz – nalegał Gee.
- Chciał mnie… Chciał bym się bała…
- I.. – zaczęła Andy – co zrobił?
- Próbował mnie udusić.
     Andy otworzyła usta ze zdziwienia. Oboje patrzyli na nią wielkimi oczami. Gee odpiął jej do połowy zamek  od bluzy i odchylił kołnierzyk, odsłaniając wielkie siniaki.
- Zgłoś to pani Eveline – powiedział ze zdziwieniem.
- Nie – odpowiedziała pewnie – my… Musimy tam wrócić.
- Chyba oszalałaś – krzyknęli naraz.
- Słuchajcie, musimy się dowiedzieć o co chodzi. Co to za Anioł.
- To… Kiedy ty zamierzasz… Wrócić? – Andy zapięła jej zamek i ułożyła kołnierz, by siniaków nikt nie zauważył.

- Jutro. Gee ty nie uciekasz. Wszyscy. Razem idziemy jutro znów do Anioła.