Zapraszam :)
_______________________________
Zeszła z panią
Eveline – ponieważ tak jej się przedstawiła – na dół, do sali jadalnej.
Przy jednym,
wielkim stole siedziało dwanaścioro dzieci w wieku, od około 8 do 16 lat, tak
się przynajmniej wydawało Annie.
Najmłodsza
dziewczynka miała na sobie różową sukienkę i blond włoski zaplecione w dwa
warkoczyki. Jej mała buźka była pulchniutka, ale urocza. Obok siedziała –chyba-
najstarsza dziewczyna. Z twarzy przyjemna osoba. Ubrana była na biało. Biała
koszulka, białe spodnie. Jej brązowe włosy spływały po plecach, jak morskie
fale.
Kolejne
krzesło zajęte było przez Gerarda, który gestem wskazał, by usiadła obok niego.
Zrobiła co nakazał. Obok niej siedziała dziewczyna, chyba starsza od niej.
Miała zaplecionego, brązowego warkocza, który z prawej strony niedbale zwisał
po ramieniu. Śmiała się bardzo często.
Następny był
dość młody chłopak w wieku, albo lekko starszy od najmłodszej dziewczynki. Miał
dość długie, brązowe włoski. Nieśmiało spoglądał spod stołu.
Po drugiej
stronie siedziało dwóch chłopców. Obaj
czarnowłosi, gadający ze sobą. Jeden miał trochę ciemniejszą karnację, ale drugi
miał mnóstwo piegów na twarzy.
Potem rude
bliźniaczki, które wyglądały sympatycznie. Następna osoba była inna od
pozostałych. Chłopak o jasnych, aż białych włosach ubrany w garnitur. Był
przystojny o ślicznych, niebieskich oczach.
Ostatnia osoba
była… Po prostu wspaniała. Piękna dziewczyna o blond, kręconych włosach.
Zielony sweter podkreślał jej oczy, które były tego samego koloru.
- Cześć, jestem Amanda, ale mów mi Andy – przedstawiła się
dziewczyna z warkoczem.
- Annie – podałam jej rękę.
Andy uścisnęła
jej dłoń, a Annie ugięła się pod silnym zgnieceniu.
- Przywitajmy nową przybyłą! Annie Peterson! Słońce, wstań –
powiedziała pani Eveline.
Dziewczyna
wstała niechętnie. Nie lubiła występów publicznych.
- Po kolacji, proszę abyście się przywitali z nią i
zapoznali.
Czemu tu jest
taki wstyd? Czemu dla niej?
- Głupie, nie? – zapytała Andy pochłaniając kurczaka.
- Troszeczkę – odparła Annie.
Kiedy kolacja
się skończyła i wszystkie dziewczyny – oprócz Andy – były już w pokoju,
najstarsza zaczęła:
- Jestem Emily, ta najmłodsza to Lerninne, ta – tu wskazała
na blond piękność – to Sarah. Teraz powiem ci, jak rozróżnić nasze bliźniaczki.
Alishia ma mniejszą twarz a Caroline ma szczuplejszą.
- Dzięki, ale raczej nie przyglądam się kształtu twarzy – odpowiedziała
Annie, co chyba uraziło trochę Emily.
Potem wszyscy
spotkali się w „pokoju odpoczynku”, jak to nazwała pani Eveline.
- Cześć – przywitał się Gerard, dosiadając się do Annie i
Andy – przedstawić ci chłopaków?
- Miło by było – odparła, na co trójka znajomych parsknęła
śmiechem.
- Okej – rzekł, po czym zaczął przyglądać się po zebranych
chłopcach – najmłodszy nazywa się Michel, piegus to Frank, jego kumpel to Luke,
a w garniturku to Leo. Paskudny ma charakter.
- Przestań Gee! – krzyknęła Andy, ale po chwili ucichła
przypominając sobie, że oprócz nich są inni – jest przystojny!
- Wiesz, no… nie przyglądałem się – odrzekł Gerard.
- Gee? – zapytała Annie – kto to?
- Oj, zapomniałem – powiedział kolega – Gee to skrót mojego
imienia, tak mnie nazywają.
Dziewczyna
odpowiedziała skinieniem głowy.
- Dzieci!!! – krzyknęła pani Eveline, wbiegając do pokoju –
stało się coś strasznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz