sobota, 25 października 2014

Rozdział piąty

Ten rozdział już trochę nawiązuje do akcji. Można go chyba przynależeć do ciekawszych, ale nie super ciekawych :) Pozdrawiam :)
_______________________________________    
    Ostrze noża wbiło się w mięso, które stało na stole, gdzie niegdyś leżało to ostre narzędzie. Jedzenie pojawiło się w pokoju tak niespodziewanie, jak przyrząd, który trzymał Olbrzym.
    Po pomieszczeniu rozbiegł się wspaniały zapach pieczonego mięsa.
- Czas zasiąść do stołu! – poinformowała dzieci pani Eveline.
    Wszyscy – oprócz Olbrzyma – zrobili, co kazała. Owłosiony mężczyzna uśmiechnął się i pokroił mięso. Nałożyć każdemu po kawałku, zostawiając ostatni sobie. Zasiadł i nałożył górę ziemniaków i jedną, małą marchewkę.
    Annie, która przed chwilą poczuła głód, zjadła nałożoną rzez siebie porcję z apetytem, nie żałując sobie nawet deseru.
- Ale to szybko wchłonęłaś – powiedziała Andy, wytrzeszczając oczy.
    Sama, wciąż grzebała w porcji ziemniaków.
- Głodna byłam – powiedziała Annie.
    Kiedy wszyscy zjedli i rozeszli się po pokojach, pani Eveline poprosiła jednak obie dziewczyny i Gerarda o pozostanie i posprzątanie, a ona i Olbrzym poszli do jej pokoju.
- Zakochała się w nim – stwierdziła Annie, zabierając ze stołu pierwszy talerz.
- Prawda – powiedział Gee – będzie z nich ohydna para.
     Andy zaśmiała się.
- Oj, przestańcie – skarciła Annie, idąc do kuchni – są uroczy.
- Uroczy, jak zadek szympansa – dokończyła przyjaciółka.
-Wyglądają, jak Asterix i Obelix, tylko że pani Eveline jest wyższa – skojarzył Gee.
- Dobra, zajmijmy się talerzami – zaproponowała Andy.
     Resztę pracy dokończyli w ciszy. Do czasu, kiedy Gerard zrzucił talerz, który rozpadł się na wiele kawałków. Jednak posprzątał to szybko i sprawnie.
     Po zakończonej pracy udali się do pokoi. Pomieszczenie zajęte było przez Andy, Sarah, Alishię i Caroline. Przyjaciółka miała łóżko pod ścianą, a Annie zaraz obok.
    Usiadła na nie i zaczęła z nią rozmawiać. Zaczęły od żółwi,  przechodząc do muzyki, a dalej….
- Jak myślisz, po co tu jesteśmy?  - zapytała Annie – mama mówiła, że coś ważnego, ale nie chciała mówić, co.
- Mi mama powiedziała jedno: Anioły – odpowiedziała Andy.
- Anioły? – zapytała.
- Tak. One nas zaprosiły. Chcą coś od nas.
-Ale, co?
- Nie wiem? Nigdy im nie ufałam.
- Nie ufałaś? Aniołom?
- Nie. Nikt nigdy nic dla mnie nie robił i nie zamierzał zrobić.
     A czy ona? Czy Annie ufała Aniołom? Nigdy nad tym nie myślała.
- Idziesz ze mną pograć w ping-ponga? Gee też będzie. Chyba wpadłaś mu w oko – powiedziała z uśmiechem Andy.
- Co? – zapytała roześmiana Annie – to przyjaciel.
- No niech ci będzie – odpowiedziała przyjaciółka wstając z łóżka – idziesz?
- Później do was dołączę – odparła kładąc się.
- Okay. To do zobaczenia później.
    Annie zajrzała pod łóżko i wyciągnęła swoją walizkę. Otworzyła ją i wyciągnęła stary, skórzany zeszyt. Narysowała Anioła. Wyszedł pięknie. Miał doskonałe skrzydła i  idealne proporcje.
     Podczas szkicowania dużo myślała. Anioły tak po prostu chodzą wokół nas? Widać je, czy przekażą im informacje mentalnie? I w ogóle po co ich zesłali do klasztoru? Chcą im cos dać, przekazać, powierzyć?
     Odłożyła zeszyt pod poduszkę i zeszła do Andy i Gerarda. Byli w środku ekscytującej gry w ping-ponga. Przez okno, obok jeziorka widać było Franka i Luka grających w piłkę nożną. Emily w kącie czytała Lerninne, a naprzeciwko Sarah siedziała z książką. Annie podeszła do niej.
- Hej – przywitała się.
- Cześć – powiedziała przyjaźnie dziewczyna, spoglądając na nią z nad książki.
-Co czytasz?
- „Księcia Niebieskiej Krwi” ostatnią część serii „Feniks” – odpowiedziała blondynka.
- Naprawdę? Uwielbiam tą trylogię! – odparła uradowana Annie.
- Mam ze sobą wszystkie. Jak chcesz to możesz pożyczyć.
- Bardzo ci dziękuje – odrzekła dziewczyna i poszła do wołającego do niej Gerarda.
   Zagrała z nim i wygrała. Gorszym przeciwnikiem okazała się Andy.
 - Gee – zaczęła Annie, kiedy przyjaciółka zdobył kolejny punkt – może ty wiesz po co nas tu przysłali?
- Wiesz – odpowiedział zaciekawiony – coś podejrzewam. Chodźcie.

    Ruszył. Dziewczyny popatrzyły po sobie i poszły za nim.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz