poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział szósty

Moim zdaniem na razie najlepszy XDD
MIŁEGO CZYTANIA!
_______________________
    Gerard prowadził dziewczyny przez wiele korytarzy. W końcu zatrzymał się przy małych, ledwo widocznych drzwi. Ich szaro-brązowy kolor, zlewał się z brudnymi cegłami klasztoru.
- Jak my się zmieścimy? – zapytała Annie.
-Schylimy się – odpowiedział chłopak klękając przed drzwiczkami.
    Otworzył je i wczołgał się do środka.
-Chodźcie – powiedział i znów zniknął w ciemnej otchłani ze drzwiami.
    Dziewczyny popatrzyły po sobie i weszły za drzwi. Znaleźli się w wysokim pomieszczeniu ze schodami. Było ciemno i brudno. Z sufitu zwisały pajęczyny.
- Gee – zaczęła drżącym głosem Annie – gdzie jesteśmy?
- Zobaczycie. A teraz chodźcie za mną.
    Ruszyli trzeszczącymi i zapadającymi się schodami. Czasem spadali o kilka stopni za dużo. Po chwili usłyszeli, że zaczyna grzmieć.
- Zaczęła się burza – oznajmiła Annie.
- Słychać – odpowiedziała sucho Andy.
     Kiedy schody się skończyły, z ulgą stanęli w małym, kwadratowym pokoiku. Był brudny, czego można było się spodziewać. Po środku stał drewniany stoliczek i krzesełko ,okryte grubą warstwą kurzu. Po bokach i naprzeciwko umieszczone były drzwi. Wielkie, brudne i purpurowe. Z sufitu zwisała żarówka, która już dawno się przepaliła. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów, każdy przedstawiał inne postacie, jednak w tych samych, czarnych habitach.
- Siostry zakonne? – zapytała Annie, podchodząc do jednego z portretów.
    Gerard, który podchodził już do środkowych drzwi, odwrócił się i podszedł do dziewczyny.
- Tak – odpowiedział – podobno zamieszkiwały ten klasztor, zanim oddały go Aniołom.
- Ale dlaczego go oddały? – zaciekawiła się Andy, która podeszła do przyjaciół.
- Przez… śmierć – mówiąc to, schylił ze  wstydem głowę w dół, ale momentalnie ją podniósł – umarły wszystkie. Tak nagle. Wszystkie w tym samym czasie.
- Skąd to wszystko wiesz? – zapytała Andy.
- Chodźcie i zobaczcie.
     Otworzył środkowe drzwi i cała trójka za nie wyszła.
     Znaleźli się w wielkim, prostokątnym pokoju. Z prawej strony leżało osiem, równo postawionych, czarnych trumien. Nad każdą z nich wisiał obraz. Wszystkie przedstawiały zakonnice. Zapewne obrazy przedstawiały je zmarłe. Ta myśl z przerażeniem wstrząsnęła Annie. Nad każdą trumną wisiał portret zakonnicy, która w nim leżała. Naprzeciwko nich stały regały z mnóstwem książek, tak opasłych, że nawet Annie czytałaby je z tydzień. Przy mniejszych ścianach znów były drzwi. Na środku leżał czerwony dywanik i dwie trzyosobowe kanapy. Pomiędzy nimi znajdował się drewniany stoliczek.
       Gerard podszedł do jednego  z regałów. Przejechał palcem po tytułach ksiąg. Po niedługiej chwili znalazł to, czego szukał.
        Położył dość cienką książkę na stoliku. Usiadł na jednej kanapie, a dziewczyny naprzeciwko. Na przedzie widniał tytuł: „W przyszłości na przyszłość”.
       Gee przekartkował wiele stron, kiedy uradowany trafił na właściwą.
- Tutaj znajdziemy odpowiedzi z przyszłości, które powinny wpłynąć na przyszłość, czyli dzień dzisiejszy i dni, które nastąpią.
- Jakie wydarzenia na to działają? – zapytała Andy.
- Na przykład to, że gdyby Anioły nie zabrałyby klasztoru, zakonnice nadal by go miały, możliwe że nie byłoby nas tutaj dzisiaj… Zakonnice oddały go im z dobroci. Uważały, że skoro to Anioły trzeba robić to, co one chcą. Nie ma jednak jednej, ważnej odpowiedzi.
- Jakiej? – zaciekawiła się Annie.
- Dlaczego zakonnice zmarły – wyjaśnił Gee, przekartkowując kartki w nadziei, że znajdzie coś na ten temat – Anioły, przecież ich nie zabiły, prawda?
- W sumie, nie wiemy, dlaczego nas przysłali  - a Andy patrzyła po przyjaciołach – może to tak ważne…
- Tak ważne, że zabiły zakonnice? – zapytała sarkastycznie Annie.
- Daj mi dokończyć! – oburzyła się Andy – jest też druga możliwość. One mogły wiedzieć, że to ważne, a Anioły same chciały być w klasztorze. Jednak one mogły chcieć zobaczyć o co chodzi, więc zabiły się, aby obserwować wydarzenia z góry.
- Wszystkie się zabiły, aby obejrzeć co z nami zrobią? – zachichotał Gee.
- Powiedziałam, że to jedna z możliwości.
- Mylisz się – usłyszeli, niewiadomo skąd głos.
- Kto to powiedział? – zająkała się Annie.

- Chodźcie sprawdzić. Jestem za drzwiami.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz